Copycats
Jakie są ryzyka naśladownictwa?
Kreatywność jest dziś wysoko ceniona. Podobnie rzecz ma się z krytycznym myśleniem. Takie stwierdzenia nie wymagają tłumaczenia. Czujemy je w sobie. Intuicyjnie wyczuwamy, gdy napotykamy jedno lub drugie, niezależnie, czy mowa o przedmiocie, artykule, czy człowieku. Kreatywność niesie za sobą wyczuwalną świeżość, oryginalność, nietuzinkowość, coś, co automatycznie wychwytujemy szóstym zmysłem. Po prostu wiemy, że tam jest, bez konieczności werbalizowania i uzasadniania tej wiedzy.
Za to krytyczne myślenie jest oznaką świadomości, patrzenia na świat przez własne oczy i analizowania go własnym umysłem. To wytyczanie ścieżki życia, podejmowanie decyzji, tworzenie i mówienie w oparciu o to, co jest autentyczne. To wychwytywanie ziarna prawdy w szumie półprawdy i fałszu. Myśląc krytycznie żyjemy i tworzymy w zgodzie ze sobą, ponieważ nasze czyny odzwierciedlają nasze myśli i przekonania. Bo poświęciliśmy czas, by się nad nimi zastanowić. Bo zadaliśmy sobie pytania, niekiedy trudne i nie uciekliśmy od odpowiedzi. Bo byliśmy ze sobą szczerzy, mimo że prawda potrafi być bolesna. Dzięki temu nie jesteśmy marionetkami na tyle, na ile to możliwe w świecie kultur, nacji, systemów politycznych i podziałów.
Mimo to z wielką radością i ekscytacją oddajemy kreatywność i krytyczne myślenie w zamian za komfort, za bycie zlepkiem innych ludzi, lecz rzadko sobą. Gdy trzeba napisać podsumowanie lub plan marketingowy, przygotować prezentację, posta lub bloga zrzucamy to na sztuczną inteligencję. Gdy szukamy informacji o świecie, zdrowiu i życiu w nagłówkach artykułów. Gdy zdrowie psychiczne zostawiamy w rękach apek do medytacji. Gdy bezkrytycznie przyjmujemy standard wychowania dzieci od rodziców, sąsiadów i znajomych. Gdy nasze wady i słabości komentujemy dwoma słowami “tak mam” i na tym kończymy rozważania i działania.
Po co myśleć krytycznie, czy uruchamiać kreatywność, skoro pod ręką mamy niespotykane dotąd zasoby informacji i technologii? Zbyt bardzo lubimy komfort. Sięgamy po nisko wiszący owoc, bo to najłatwiejsze, oddając to, co może być w nas najcenniejsze. Łatwa szkoła, łatwy biznes, łatwy pieniądz. Byleby zaliczyć, zdobyć klientów, wystawić fakturę. Zaczynamy popisywać się kreatywnością na polu “co by tu zrobić, żeby nie robić”. Jeszcze do niedawna tworzenie aplikacji było gorącym i intratnym tematem, który skrywał obietnicę szybkiego zarobku w zamian za pseudo ułatwiające życie rozwiązania na telefon lub tablet. Dziś jest to tworzenie wszystkiego, co może zmieścić w sobie dwie litery: AI. Zaczyna się kreatywna rozmowa z tworem, który kreatywny nie jest, ponieważ jest encyklopedią, zbiorem wiedzy ludzkości potrafiącym mechanicznie łączyć kropki na dobre i na złe. Nie myśli krytycznie, raczej zgaduje, aż tak się w tym wyćwiczy, że będzie wygrywał więcej razy niż przegrywał. Ma to swoje dobre strony i jest ich wiele. Potrafi robić rzeczy, które ludziom zajęłyby dekady lub nigdy nie byłyby możliwe. Jeśli jednak zaczynamy korzystać z dobrodziejstw technologii, by odciążyć się z myślenia, gasząc przy tym iskrę kreatywności, wtedy i my stajemy się mechanicznym tworem. Mówimy cudze myśli, robimy cudze rzeczy. Kopiujemy, kopiujemy, kopiujemy, niekiedy zmieniając coś odrobinkę, by plagiatu nie było. Bo czas, bo pieniądz, bo Netflix.
Może kiedyś skopiujemy siebie, wszechwiedzącą istotę potrafiącą wyrecytować wszystko, czego ludzkość nauczyła się od zarania dziejów. Będziemy umacniać w sobie przekonanie, że jesteśmy panami świata, lecz tak naprawdę będziemy kopią miliardów innych kopii, które żyły przed nami. Jak publikacje naukowe, będziemy cytować cytowanych, a własnej myśli będzie jak na lekarstwo. A może zawsze tacy byliśmy? Może taka jest właśnie natura. DNA, które się replikuje. Przecież każdy z nas to kopia naszych rodziców, którzy są kopią ich rodziców i tak dalej. Jednak mechaniczne kopie to nie to samo. Nie posiadają dwóch wartości, o których piszę i może nigdy nie będą ich posiadać.
Nie zawsze chodzi o to, by pozbyć się tego, co ludzkie. Nie wszystko jest eksperymentem naukowym, który ma za zadanie podzielić całość na coraz to mniejsze kawałki w nadziei zrozumienia jak, skąd i dlaczego. Kreatywność kocha czas i nie wymaga natychmiastowej gratyfikacji. Krytyczne myślenie kocha wolność i nie sprzedaje się za pięć złotych jak nasza prywatność w zamian za niższy rachunek telefoniczny. A ludzie pragną kochać, pomimo ciągłej robotyzacji umysłów w imię nieskończonego życia. Tyle, że przy wyręczaniu się technologią w obszarach, które były dla nas przyjemnością (nasze wewnętrzne dziecko wie, o czym mowa) wyręczamy się z tego, co ludzkie, aż wkrótce przyjemność zostanie na zawsze zamknięta w obwodach drukowanych, powielonych ze szwajcarską precyzją.
18.10.2024