Przywiązanie


Dobrego dnia! Wszystkiego najlepszego! Niech ci się wiedzie! Spełnienia marzeń! Czego dusza zapragnie!


Ciągnie nas do przyjemności, do beztroskiego, łatwego życia. Przy każdej możliwej okazji tego życzymy sobie i innym. Przecież lepiej być zdrowym i bogatym niż chorym i biednym.


Tak, tak, nie, jak mawia jedna z osób, do której mam duży szacunek. Bogactwo i zdrowie różnie można rozumieć i najczęściej to pierwsze kojarzy się z pieniędzmi, a drugie ze zdrowiem fizycznym. Pieniądze to nie wszystko, a bez psychicznej rezyliencji nawet ze sprawnym i zdrowym ciałem niewiele zdziałamy.

Jednak, choćby mając wszystko, czego tylko zapragniemy, szczęście będzie trwać dopóty, dopóki to, co nam je daje nie zniknie.


Istnieje szczęście, które trwa niezależnie od okoliczności, majątku, zdrowia, czy pomyślności. To dająca nam siłę psychiczna odporność, naturalna inklinacja do pozytywnego myślenia, z którą łatwiej się urodzić, niż świadomie wykształcić. Jak wskazują niedawne badania opublikowane na łamach Nature, “optymistyczni ludzie podzielają wzorce aktywności mózgu i dokonują większego rozróżnienia między pozytywnymi i negatywnymi wydarzeniami niż pesymiści”1. Autorzy publikacji zauważają, że “najbardziej zaskakującą i dramatyczną częścią tych badań było zobaczenie jak bardzo abstrakcyjne, codzienne uczucie - poczucie, że niektórzy ludzie myślą podobnie - staje się dosłownie widoczne we wzorcach aktywności mózgu”. Ale nawet te “pozytywne” osoby przeżywają stratę, odczuwają ból porażki, tyle że te emocje przemijają, a oni idą dalej.


Ale dlaczego tak bardzo unikamy bólu, traktując go jako coś niepożądanego? Bez bólu nie wiedzielibyśmy, co oznacza przyjemność. Nie mielibyśmy porównania. A ból, ten psychiczny, emocjonalny, to nic innego jak zdarzenie, które stoi na przekór naszym oczekiwaniom. To przywiązanie do status quo, powtarzalności, przewidywalności, które nagle, często bez ostrzeżenia, zostaje zachwiane. Przywiązanie do rzeczy, osób, uczuć. To zależność, której w posiadanie oddajemy swój dobrostan psychiczny.


Miłość jest jednym z uczuć, które jeśli nie jesteśmy uważni, bardzo łatwo tworzy w nas zależności (nie wierzę, by uczucia tworzyły w nas cokolwiek, są raczej efektem czegoś, ale zdanie sformułowane w ten sposób ukazuje moc przywiązania i zależności oraz ich subtelną naturę). Kochamy kogoś, dziecko, partnera, rodziców i gdy tej osoby zabraknie, czujemy, jakby nam coś odebrano. Chcemy, by ta osoba wróciła, by wszystko było jak dawniej. Choć była życiem samym w sobie, niezależnym bytem, częścią natury, w której śmierć jest kluczowym elementem podtrzymującym inne życia, uzależniliśmy się od niej. Nawet nasz język wprowadza taką zależność: moja córka, mój mąż, moja partnerka. Nikt nie jest czyjś, ale na co dzień nie widzimy tak tego.


Z jednej strony społeczeństwo mówi nam, że jesteśmy niezależni, że jednostka ma siłę, może wszystko, a z drugiej oczekuje współpracy, posłuszeństwa, odnajdywania się w zespole (rodzina, praca, grupa społeczna). Mając taki mętlik w głowie, sprzeczne informacje i nakładając na to element posiadania (mój, moja, moje), nietrudno uzależnić się od czegoś bądź kogoś.


Ale nikt nie istnieje dla nas, tak jak my nie istniejemy dla kogoś. Współżyjemy ze sobą, współistniejemy, współpracujemy, bez prawa własności. Prawo, że ktoś jest komuś coś winien za to, że urodził się w danym kraju, rodzinie, kulturze, jest wyimaginowane, stworzone, by łatwiej było zarządzać, szybciej podejmować decyzje. Jest tak mocno w nas zakorzenione, że potrafimy oddać życie za coś wymyślonego, fikcyjnego (kraj, flaga, naród, honor, religia). To przywiązanie, w którym odnajdujemy siebie, zapominając, że nie potrzebujemy nikogo, by być sobą, myśleć, tworzyć swój świat, poznawać go i rozumieć.


Nie potrzebujemy doradców, trenerów, partnerów i partnerek, by istnieć, żyć w zgodzie ze sobą. To, że kogoś kochamy, nie oznacza, że bez tej osoby nas nie ma, że jest aż drugą połową nas. Jesteśmy cali, od kiedy powstaliśmy i sami możemy tworzyć szczęście. Nie potrzebujemy do tego dzieci, pieniędzy, czy nowego laptopa. Nie potrzebujemy przywiązania, zależności, która powstaje tylko dlatego, że tak chcemy, że tak zostaliśmy nauczeni, wychowani. Możemy kochać, wspierać się nawzajem, przeżywać ból i radość bez „moje” czy „twoje”.


Czy wtedy nie bylibyśmy odpowiedzialni bez przedrostków -nie lub -nad? Czy nie bylibyśmy prawdziwie uczciwi i szanujący? Czy nie bylibyśmy wolni bez odbierania wolności innym? Gdyby tak się nad tym zastanowić…


Ale to każdy powinien zrobić za siebie.



25.08.2025